Tak tak, moje pomysły na tematy postów są takie, że aż ręce opadają. No, ale cóż. To Was przynajmniej zachęca do czytania o co mi może chodzić :D
Oczywiście dzisiejszy post będzie dotyczyć filmu "50 twarzy Greya". Powiem Wam, że zmusiłam się, aby oglądnąć to "cuuudooo". Były dwie reakcje: "idę w kimę" i "zaraz zwrócę tęczę". Już, już ludzie spieszę z wyjaśnieniami ;)
Pierwsza reakcja była oczywista. Film mnie nie porwał, był nudny do bólu. Wszystko kręciło się wokół jednego tematu... Osz Bosz! No bo ile można oglądać faceta, który myśli, że jest uwodzicielski, a tak na serio to wygląda jak słoń na Alasce (widzieliście kiedyś słonia na Alasce? No właśnie!).
Dlatego też po pierwszych 10 minutach poszłam w kimę. I szczerze mówiąc nawet jak sięobudziłam to nie wiem, co było. Nudne jak falki z olejem!
Moja druga reakcja to była wtedy, kiedy akurat patrzyłam i były jakieś pocałunki lub coś takiego. Najlepszą, według wielu, scenę (łóżkową) przespałam. Sama, na fotelu. Bez skojarzeń mi tu!
Ale i tak nic nie pobije tych odgłosów z każdego konta sali. Okej, ludzie, fajnie, że macie takie brudne myśli, ale nie muszą o tym chyba wiedzieć wszyscy pozostali obecni w kinie, włącznie z ochroną.
A masturbacje pozostawię bez komentarza.
A więc, podsumowując: Film jest nudny do bólu, aktor tez nie jest och ach, nie wiem, co te laski w nim widzą, ale to pozostawię już bez komentarza, bo każdy ma inny gust. No, ale laseczki kochane, on ma żonę :P Oj, będzie płacz xD
Tak, wiem, jestem wredną suką, zrujnowałam Wam życie. Już układałyście go sobie u boku Jamie'go Dorana.
Oh, ah, trzeba na drzewo uciekać :)
![]() |
papilot.pl |